Jak mam to zacząć... Ten film pod względem marketingowym osiągnął wyżyny. Od czasu pierwszej wzmianki na jego temat miał kilka tytułów, a spekulacje bez przerwy pojawiały się na wszelkiego rodzaju forach internetowych, portalach filmowych, także w prasie. Nikt tak naprawdę nie wiedział co J.J. Abrams, odpowiedzialny na różne sposoby m.in. za Armageddon, M:I-3 i kultowy serial Lost, tym razem szykuje dla widzów. Wszyscy czekali... i chyba się nie doczekali. A na pewno nie tego, czego oczekiwali.
Kiedy do Sieci trafił trailer, wszyscy wiedzieli trzy rzeczy - że będzie to film katastroficzny, że akcja będzie miała miejsce w Stanach (a jakże!) i że sposób kręcenia filmu będzie przypominał raczej Blair Witch Project niż prawdziwą hollywoodzką produkcję. Ja po obejrzeniu tego filmu wiem kilka rzeczy więcej, choć nie jest to równoznaczne z tym, że jestem w jakikolwiek sposób bogatszy...
Montaż jest ciekawy. Rwany, nieregularny, w późniejszej części filmu jednak się normuje. Podobny, ale jednak inny niż Blair. Jednak w Projekt: Monster dzieje się na tyle dużo, że ten sposób kręcenia męczy widza, a oczy bolą jeszcze kilka chwil po wyjściu z kina. Atutem tego filmu, a pewnie i elementem zaskoczenia, jest obsada - niemal całkowicie nieznana. Niektórzy z tych aktorów to naprawdę żółtodzioby! Mimo to, wypadają całkiem poprawnie i nadają temu mdłemu obrazowi trochę autentyzmu. Według mnie są jednym z większych plusów filmu, a te naprawdę trudno znaleźć. Scenariusz jest płytki niesamowicie, a niektóre akcje w filmie wywołują po prostu pusty śmiech. Po raz kolejny nie rozumiem, dlaczego wszystkie kataklizmy muszą być kręcone w Stanach - mania wielkości chyba daje o sobie znać. Efekty specjalne oczywiście są na mistrzowskim poziomie i, podobnie jak w przypadku Jumpera, jest to jeden z niewielu z powodów, dla których można wydać pieniądze na bilet do kina.
Jeśli jednak niespecjalnie przepadacie za amerykańską komercją, a jedynie liczyliście, że mile się zaskoczycie, muszę was rozczarować. Projekt: Monster (no z tym tłumaczeniem to już wybitnie przegięli!) jest mdłym, komercyjnym i płytkim obrazem, który nastawiony jest jedynie na nabijanie kabzy jego autorów pieniędzmi konsumpcyjnych mas. Sorry za moralizatorski finisz, ale sam miałem pewne oczekiwania w stosunku do tej produkcji, a jestem tylko zdegustowany i zawiedziony. Odradzam.
Projekt: Monster (Cloverfield); premiera: 16.01.08; reżyseria: Matt Reeves; scenariusz: Drew Goddard; obsada: Michael Stahl-David, Mike Vogel, Lizzy Caplan
Komentarze