Zapowiedź tej komedii nie wzbudziła we mnie jakiejś szczególnej euforii, a towarzysząca nam wszędzie filmowa kompozycja Edyty Górniak, choć miła dla ucha, nie zmniejszyła mojego dystansu do tej produkcji. Ale że człowiek podczas nocnej podróży autobusem po ambitne kino raczej nie ma siły sięgać, skusiłem się. Szczególnie ciekaw byłem roli Jacka Borusińskiego, którego pierwsza, "mumiowa" przygoda z kinem (Hi-Way) nie została jakoś wybitnie przyjęta.
I Jacek robi ten film! On nas trzyma przed ekranem, z jego ust wypadają miażdżące kwestie. Choć akurat w fantastycznych dialogach mają udział niemal wszyscy (oprócz Tomasza Kota), to Borusiński sprawia najlepsze wrażenie. Zaraz po nim, albo na równi z nim, postawiłbym Małgosię Buczkowską, której każde pojawienie się przyćmiewało wszystkich innych aktorów. Brawa dla Sławomira Kryńskiego za scenariusz, bo rzadko zdarzają się drugo- (czy może trzecio?) planowe role o takiej charyźmie.
To nie tak jak myślisz, kotku to typowa komedia omyłek, mnie kojarząca się momentalnie z filmami de Funesa. Znudzony mąż, znakomity neurochirurg (świetny Jan Frycz), zabiera swoją młodziutką kochankę, siostrę Dominikę (wspomniana Buczkowska), do Sopotu na sympozjum neurochirurgów i małe wczasy. Pech chce, że jego żona (Katarzyna Figura) również sobie nie odmawia, w dodatku razem ze swym Adonisem melduje się w dokładnie tym samym hotelu, w którym przebywa dr Hoffman. No i z tym musi radzić sobie Jakub Bazyl, grany przez Borusińskiego, który nie dość, że musi zabezpieczać oboje Hoffmanów, to jeszcze jest zmuszony udawać z Dominiką narzeczeństwo przed właścicielem hotelu. A kiedy do pensjonatu przyjeżdża jego prawdziwa narzeczona Jane wraz z ojcem, wiemy, że będzie tylko śmieszniej.
Uprzedzam - nie ma tu salw śmiechu, głupawych scen ani kiepskiej satyry. Ale jest to, co nieczęsto zdarza się w komediach - pyszne dialogi, wysmakowany absurd, w dodatku wspaniale zagrany przez śmietankę polskiego aktorstwa, no i zaskakujący finał, który zostawia widza z lekkim uśmiechem na twarzy przez parę minut po seansie.
Polecam z czystym sumieniem. A to dlatego, że to komedia na poziomie. Choć temat zdrady i kłamstwa to temat poważny, został przedstawiony w lekki sposób, tak, by widza nie przytłoczyć, ale bawić. I obraz ... z roli wywiązuje się znakomicie. Bez wulgarności i spłycania, a z klasą i smakiem. To mi się podoba i chcę więcej!
PS. Nie rozumiem tylko umieszczenia Tomasza Kota na plakacie. Jego rola, nie dość, że nienajwiększa (z powodzeniem promować film mogłaby Buczkowska właśnie), to w dodatku najsłabsza z całej stawki. A szkoda, bo jestem fanem talentu aktorskiego tego Pana. Jestem jednak pewien, że jeszcze wiele świetnych ról nam pokaże.
To nie tak jak myślisz, kotku; premiera: 14.11.08; reżyseria: Sławomir Kryński; scenariusz: Sławomir Kryński; obsada: Jan Frycz, Katarzyna Figura, Jacek Borusiński, Małgorzata Buczkowska, Tomasz Kot, Michał Bajor, Sławomir Orzechowski
I Jacek robi ten film! On nas trzyma przed ekranem, z jego ust wypadają miażdżące kwestie. Choć akurat w fantastycznych dialogach mają udział niemal wszyscy (oprócz Tomasza Kota), to Borusiński sprawia najlepsze wrażenie. Zaraz po nim, albo na równi z nim, postawiłbym Małgosię Buczkowską, której każde pojawienie się przyćmiewało wszystkich innych aktorów. Brawa dla Sławomira Kryńskiego za scenariusz, bo rzadko zdarzają się drugo- (czy może trzecio?) planowe role o takiej charyźmie.
To nie tak jak myślisz, kotku to typowa komedia omyłek, mnie kojarząca się momentalnie z filmami de Funesa. Znudzony mąż, znakomity neurochirurg (świetny Jan Frycz), zabiera swoją młodziutką kochankę, siostrę Dominikę (wspomniana Buczkowska), do Sopotu na sympozjum neurochirurgów i małe wczasy. Pech chce, że jego żona (Katarzyna Figura) również sobie nie odmawia, w dodatku razem ze swym Adonisem melduje się w dokładnie tym samym hotelu, w którym przebywa dr Hoffman. No i z tym musi radzić sobie Jakub Bazyl, grany przez Borusińskiego, który nie dość, że musi zabezpieczać oboje Hoffmanów, to jeszcze jest zmuszony udawać z Dominiką narzeczeństwo przed właścicielem hotelu. A kiedy do pensjonatu przyjeżdża jego prawdziwa narzeczona Jane wraz z ojcem, wiemy, że będzie tylko śmieszniej.
Uprzedzam - nie ma tu salw śmiechu, głupawych scen ani kiepskiej satyry. Ale jest to, co nieczęsto zdarza się w komediach - pyszne dialogi, wysmakowany absurd, w dodatku wspaniale zagrany przez śmietankę polskiego aktorstwa, no i zaskakujący finał, który zostawia widza z lekkim uśmiechem na twarzy przez parę minut po seansie.
Polecam z czystym sumieniem. A to dlatego, że to komedia na poziomie. Choć temat zdrady i kłamstwa to temat poważny, został przedstawiony w lekki sposób, tak, by widza nie przytłoczyć, ale bawić. I obraz ... z roli wywiązuje się znakomicie. Bez wulgarności i spłycania, a z klasą i smakiem. To mi się podoba i chcę więcej!
PS. Nie rozumiem tylko umieszczenia Tomasza Kota na plakacie. Jego rola, nie dość, że nienajwiększa (z powodzeniem promować film mogłaby Buczkowska właśnie), to w dodatku najsłabsza z całej stawki. A szkoda, bo jestem fanem talentu aktorskiego tego Pana. Jestem jednak pewien, że jeszcze wiele świetnych ról nam pokaże.
To nie tak jak myślisz, kotku; premiera: 14.11.08; reżyseria: Sławomir Kryński; scenariusz: Sławomir Kryński; obsada: Jan Frycz, Katarzyna Figura, Jacek Borusiński, Małgorzata Buczkowska, Tomasz Kot, Michał Bajor, Sławomir Orzechowski
Komentarze