Nie muszę chyba wspominać, jak wielkim wydarzeniem w świecie kina od początku miał być najnowszym film Larsa von Triera. Twórca Idiotów, Tańcząc w ciemnościach czy Dogville nie zwykł omijać kontrowersji, toteż Antychryst budził je zanim jeszcze doczekał się premiery. Zachwyt w Cannes, Cezar dla Charlotte Gainsbourg i pogłoski o pornograficznym wręcz charakterze niektórych scen tylko zaostrzyły apetyt przyszłych widzów, a więc i mój. Nie oglądałem trailera, a zdjęć z filmu widziałem raptem kilka, ale nie mogłem nie skorzystać z przedpremiery w Multikinie, która odbyła się 28. maja o godz. 22. Zapamiętam ten seans jako jeden z najbardziej wstrząsających w moim życiu.
Film otwiera sekwencja, która ociera się o geniusz. Zwolnione tempo (wyczytałem w Filmie, że to sprawka 1000-klatkowej kamery Fantom), niepokojący, operowy śpiew i czarno-biały obraz sprawiają, że wprowadzenie do historii, samo w sobie już straszne, nabiera wręcz przerażąjącego wyrazu. A to dopiero prolog. A potem jest anatomia - czego? Szaleństwa, cierpienia, obłędu, wyrzutów sumienia, okultyzmu? Może wszystkiego, może niczego. To, w jaki sposób Gainsbourg rozbija sobie głowę o krawędź muszli klozetowej, sprawiło, że większość widzów łapało się za głowę. Lars von Trier poprzez grę Gainsbourg ukazuje, jak duszę i umysł bohaterki rozrywa ból, lęk i strach. Przerażający widok.
Strata dziecka oczywiście podziała destrukcyjnie na małżeństwo. Mąż terapeuta za wszelką cenę spróbuje jednak wyleczyć swoją ukochaną, by ta tragedia nie oznaczała końca ich ze wszech miar udanego, a przy okazji wyuzdanego, pożycia małżeńskiego. Zabierze ją do Eden. Tam, jak może wydawać się, narodziła się zła, nieokiełznana natura. Natura, która, wbrew chrześcijańskim wierzeniom, nie jest dziełem Boga, a Szatana. To natura każe bohaterce popełnić grzech, a potem za niego odpokutować. Gainsbourg ucieleśnia zło, jakie w tej naturze drzemie.
Nie jest jasna rola Willema Dafoe w tym obrazie. Jest tym, który uruchamia mechanizm zła w głowie kobiety, ale co potem? Wydaje się, że jest tym, który ma doświadczyć owego zła tkwiącego w jego żonie, ale czy na pewno? Moim zdaniem tego elementu fabuły von Trier nie dopracował do końca.
Dzieci lubiące horrory czy szukające wrażeń nastolatki nie mają prawa tego filmu oglądać - może on mieć nieodwracalny wpływ na ich psychikę. Okrucieństwo, jakie objawia się w niektórych scenach, zmusiło do wyjścia z kina wielu ludzi. Dorosłych ludzi. A okrucieństwo to jest dlatego przerażające, że pochodzi z najmniej spodziewanej strony - kochanej osoby. Z otoczenia. Z wyobraźni.
To, jaką demolkę w ludzkiej psychice wywołuje obraz kontrowersyjnego reżysera, jest zdumiewające, ale intrygujące. Mam mieszane uczucia - z jednej strony nigdy nie wracałbym już do tego obrazu, a z drugiej chciałbym go obejrzeć jeszcze nie raz, by w móc w pełni go zrozumieć., przetrawić. Jedno jest pewne - mimo, że sam reżyser uważa ten film za horror, ja ukułbym jakiś nowy termin dla tego rodzaju filmów. Może - "film sadystyczny"?
Antychryst (Antichrist); premiera: 18.05.09; reżyseria: Lars von Trier; scenariusz: Lars von Trier; obsada: Willem Defoe, Charlotte Gainsbourg
Film otwiera sekwencja, która ociera się o geniusz. Zwolnione tempo (wyczytałem w Filmie, że to sprawka 1000-klatkowej kamery Fantom), niepokojący, operowy śpiew i czarno-biały obraz sprawiają, że wprowadzenie do historii, samo w sobie już straszne, nabiera wręcz przerażąjącego wyrazu. A to dopiero prolog. A potem jest anatomia - czego? Szaleństwa, cierpienia, obłędu, wyrzutów sumienia, okultyzmu? Może wszystkiego, może niczego. To, w jaki sposób Gainsbourg rozbija sobie głowę o krawędź muszli klozetowej, sprawiło, że większość widzów łapało się za głowę. Lars von Trier poprzez grę Gainsbourg ukazuje, jak duszę i umysł bohaterki rozrywa ból, lęk i strach. Przerażający widok.
Strata dziecka oczywiście podziała destrukcyjnie na małżeństwo. Mąż terapeuta za wszelką cenę spróbuje jednak wyleczyć swoją ukochaną, by ta tragedia nie oznaczała końca ich ze wszech miar udanego, a przy okazji wyuzdanego, pożycia małżeńskiego. Zabierze ją do Eden. Tam, jak może wydawać się, narodziła się zła, nieokiełznana natura. Natura, która, wbrew chrześcijańskim wierzeniom, nie jest dziełem Boga, a Szatana. To natura każe bohaterce popełnić grzech, a potem za niego odpokutować. Gainsbourg ucieleśnia zło, jakie w tej naturze drzemie.
Nie jest jasna rola Willema Dafoe w tym obrazie. Jest tym, który uruchamia mechanizm zła w głowie kobiety, ale co potem? Wydaje się, że jest tym, który ma doświadczyć owego zła tkwiącego w jego żonie, ale czy na pewno? Moim zdaniem tego elementu fabuły von Trier nie dopracował do końca.
Dzieci lubiące horrory czy szukające wrażeń nastolatki nie mają prawa tego filmu oglądać - może on mieć nieodwracalny wpływ na ich psychikę. Okrucieństwo, jakie objawia się w niektórych scenach, zmusiło do wyjścia z kina wielu ludzi. Dorosłych ludzi. A okrucieństwo to jest dlatego przerażające, że pochodzi z najmniej spodziewanej strony - kochanej osoby. Z otoczenia. Z wyobraźni.
To, jaką demolkę w ludzkiej psychice wywołuje obraz kontrowersyjnego reżysera, jest zdumiewające, ale intrygujące. Mam mieszane uczucia - z jednej strony nigdy nie wracałbym już do tego obrazu, a z drugiej chciałbym go obejrzeć jeszcze nie raz, by w móc w pełni go zrozumieć., przetrawić. Jedno jest pewne - mimo, że sam reżyser uważa ten film za horror, ja ukułbym jakiś nowy termin dla tego rodzaju filmów. Może - "film sadystyczny"?
Antychryst (Antichrist); premiera: 18.05.09; reżyseria: Lars von Trier; scenariusz: Lars von Trier; obsada: Willem Defoe, Charlotte Gainsbourg
Komentarze