Trzeba umieć wąchać czas.
Nie bywam często w kinie na polskich filmach. Zazwyczaj oglądam je w zaciszu domowym, zazwyczaj z dużym opóźnieniem względem ich premiery kinowej. Gdyby budżet i czas pozwalał, pewnie oglądałbym je wszystkie w wygodnym fotelu spowitej ciemnościami sali kinowej. A tak moje doświadczenia kinowe z polską kinematografią, jak te z Mniejszym złem, pozostają incydentalne. No, to tyle w kwestii wylania żali.
Ilekroć film zyskuje uznanie na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, moje oczekiwania wobec dzieła rosną dziesięciokrotnie. Sugeruję się bowiem gustem profesjonalistów, którzy setki i tysiące obrazów już widzieli, w dodatku tych z najwyższej półki. Nie inaczej było w przypadku jeszcze ciepłego dzieła Janusza Morgensterna, jednego z klasyków polskiego kina.
Jest więc w Mniejszym złu Kamil. Chłopak jest młody, studiuje, trochę pisze, trochę udaje, że pisze, no i żyje w PRLu. Kamil nazwisko ma mało charakterystyczne – Nowak. Dlatego też, aby się wybić, musi dokonać czegoś zaiste nieszablonowego. A wybić się musi, bo Janusz Gajos jako ojciec pieruńsko jest wymagający. Niestety, jego los zaczyna się wykolejać – wyrzucają go ze studiów polonistycznych, zresztą za kompletne zlekceważenie sesji egzaminacyjnej. Wojsko czyha, kariera wisi na włosku – ale Kamil zawsze ma kogoś, kto mu pomoże. W szpitalu psychiatrycznym, do którego ucieka przed armią, zabiera rękopis zmarłemu towarzysza niedoli. Publikuje go w drugim obiegu pod swoim nazwiskiem. Staje się sławny. Zmienia partnerki jak rękawiczki. Znowu kradnie czyjąś twórczość. Zarabia setki dolarów. Zostaje internowany. Koniec.
Historię wystarczyłoby podać w kilku migawkach. Jest wiele scen, które jedynie podnoszą patos obrazu mistrza, jak choćby ta pod krzyżem w Gdańsku, ze starszą kobietą, która opłakuje ofiarę strajków. Scena piękna, acz będąca jedynie krótką melodią na zagranym fałszującą nutą tle historycznym tej opowieści. Mniejsze zło o trudnych dla Polaków czasach opowiada kłamliwie – ludzie piją zagraniczne wina, whisky, palą drogie papierosy. Wszyscy mają pieniądze, nawet, żeby kupić trzy egzemplarze jednego wydania miesięcznika czy skoczyć do sklepu po dobry trunek, by lepiej się rozmawiało. W sklepach wszystko jest. Ludzie wszystko mają. To skąd, do cholery, ten stan wojenny? Kamil jest oportunistą – to jedno. Ale to, że każdy na jego drodze ma ochotę wyczyścić mu buty własną twarzą zakrawa na farsę. Historia traci na wiarygodności. I o ile faktycznie widzimy w Kamilu oportunistę i cwaniaka, to widzimy też, że facet urodził się najprawdopodobniej nie pod jedną, ale co najmniej dziesięcioma szczęśliwymi gwiazdami.
Ale dobrze się to Mniejsze zło ogląda. Janusz Gajos jest fenomenalny – można by całą historię oprzeć tylko na nim. Aż żal, że twórcy filmu nie położyli większego nacisku na relację ojciec – syn. Lesław Żurek jest, jaki jest – strona filmpolski.pl twierdzi, że jego bohater ma obsesję. Aktorstwo Żurka tego jednak nie pokazuje. Anna Romantowska jest wspaniała, dla męskiej części widowni znaczenie może mieć fakt, że Morgenstern zatrudnił całą plejadę pięknych aktorek – od dobrze znanej Edyty Olszówki po jeszcze świeżą Julię Kamińską, która dzięki jednemu lub dwóm zdaniom zostanie chyba z tego filmu zapamiętana najmocniej…
Polecić czy odradzić? Raczej polecam. Ale nie jako studium wiedzy o PRLu ani anatomię obsesji. Raczej jako ilustrację moralnego rozkroku, etycznej ambiwalencji, jaka towarzyszyła tamtym czasom. Warto zobaczyć jak mniejsze zło wybierali Ci, którzy, parafrazując Janusza Gajosa, „umieli wąchać czas.”
Mniejsze zło; premiera: 23.10.09; reżyseria: Janusz Morgenstern; scenariusz: Janusz Morgenstern, Janusz Anderman (na podstawie powieści Janusza Andermana Cały czas); obsada: Lesław Żurek, Janusz Gajos, Anna Romantowska, Borys Szyc, Magdalena Cielecka, Wojciech Pszoniak, Tamara Arciuch, Julia Kamińska, Władysław Kowalski, Edyta Olszówka, Olaf Lubaszenko
Komentarze