Jakże odmiennie Polska Rzeczpospolita Ludowa kształtowała żywoty nastoletnich licealistów, jakże inne były ich wzajemne relacje. W przeciągu dwóch zaledwie dni stykam się z tą samą tematyką, jednak w Różyczce bohaterem był literat w dojrzałym wieku, podczas gdy Marcowe migdały to historia o zagubionych nastolatkach.
Oni nie rozumieli. Nie wiedzieli, dlaczego Żyd to był zdrajca narodu polskiego, dlaczego należało się takiego pozbyć, a wcześniej napiętnować. Nie pojmowali, dlaczego najlepszy przyjaciel musiał nagle pakować wszystko i wsiadać do pociągu razem z innymi syjonistycznymi świniami.
Był rok 1968, a w powietrzu unosił się zapach rewolucji. Tomek i jego znajomi byli u progu dorosłości i próbowali odnaleźć się w komunistycznej rzeczywistości. Niektórzy ślepo wykonywali polecenia, inni kontestowali socjalistyczny reżim, jeszcze inni zachowywali obojętność. Wszyscy jednak czuli się zagubieni. Mieszkali w prowincjonalnym Lublimiu, znajdowali się więc na marginesie najważniejszych wydarzeń w kraju. Dochodziły do nich informacje o jakichś Dziadach, o jakichś studentach, ale w ich małej miejscowości wszelkie przejawy buntu były szybko tłumione.
Oni chcieli tylko bawić się na prywatkach, całować się i śpiewać. Chcieli być młodzi, ale tę młodość wydarł im z rąk system. Wygnani Żydzi stracili przyjaciół, a tym, którzy zostali - tak zwanym prawdziwym Polakom - pozostała świadomość zmarnowanych lat.
Wierzymy aktorom, którzy również dorastali w PRL - innym, bliższym przełomowi, ale jednak wciąż ograniczającym swobodę młodego ducha. Oni rozumieli role, które przyszło im zagrać. Czy rozumieją je przedstawiciele mojego pokolenia?
Tytuł: Marcowe migdały
Premiera: 05.02.1990
Scenariusz i reżyseria: Radosław Piwowarski
Zdjęcia: Zdzisław Najda
Muzyka: Stanisław Syrewicz
Obsada: Olaf Lubaszenko, Małgorzata Piorun, Monika Bolibrzuch, Piotr Siwkiewicz, Robert Gonera, Maciej Orłowski, Robert Kowalski
Oni nie rozumieli. Nie wiedzieli, dlaczego Żyd to był zdrajca narodu polskiego, dlaczego należało się takiego pozbyć, a wcześniej napiętnować. Nie pojmowali, dlaczego najlepszy przyjaciel musiał nagle pakować wszystko i wsiadać do pociągu razem z innymi syjonistycznymi świniami.
Był rok 1968, a w powietrzu unosił się zapach rewolucji. Tomek i jego znajomi byli u progu dorosłości i próbowali odnaleźć się w komunistycznej rzeczywistości. Niektórzy ślepo wykonywali polecenia, inni kontestowali socjalistyczny reżim, jeszcze inni zachowywali obojętność. Wszyscy jednak czuli się zagubieni. Mieszkali w prowincjonalnym Lublimiu, znajdowali się więc na marginesie najważniejszych wydarzeń w kraju. Dochodziły do nich informacje o jakichś Dziadach, o jakichś studentach, ale w ich małej miejscowości wszelkie przejawy buntu były szybko tłumione.
Oni chcieli tylko bawić się na prywatkach, całować się i śpiewać. Chcieli być młodzi, ale tę młodość wydarł im z rąk system. Wygnani Żydzi stracili przyjaciół, a tym, którzy zostali - tak zwanym prawdziwym Polakom - pozostała świadomość zmarnowanych lat.
Wierzymy aktorom, którzy również dorastali w PRL - innym, bliższym przełomowi, ale jednak wciąż ograniczającym swobodę młodego ducha. Oni rozumieli role, które przyszło im zagrać. Czy rozumieją je przedstawiciele mojego pokolenia?
Tytuł: Marcowe migdały
Premiera: 05.02.1990
Scenariusz i reżyseria: Radosław Piwowarski
Zdjęcia: Zdzisław Najda
Muzyka: Stanisław Syrewicz
Obsada: Olaf Lubaszenko, Małgorzata Piorun, Monika Bolibrzuch, Piotr Siwkiewicz, Robert Gonera, Maciej Orłowski, Robert Kowalski
Komentarze