Oparcie całego filmu na grze trzech tylko aktorów jest posunięciem ryzykownym. Twórcy filmu przy doborze obsady muszą kierować się przeczuciem i intuicją, a to nie gwarantuje, że ich gusta pokryją się z gustami widzów. Uprowadzona Alice Creed to jednak jeden z nielicznych przykładów, w których spełniają się oczekiwania zarówno twórców, jak i widzów.
Film J Blakesona elektryzuje od pierwszych minut. Czujemy, że nasze gardło coraz bardziej się zaciska, gdy dwóch mężczyzn z chirurgiczną precyzją uszczelnia i wygłusza niewielkie mieszkanie. Tlenu zaczyna brakować nie tylko nam, ale i Alice (Gemma Arterton), która okazuje się być przyczynkiem do całego przedsięwzięcia. Rozgrywająca się na kilkudziesięciu metrach kwadratowych historia odkrywa przed nami kolejne zależności pomiędzy trojgiem bohaterów, którzy dopiero mają pokazać do czego są zdolni...
Trudno mówić o fabule, bo zdradzenie choć jednego jej szczegółu zepsułoby zabawę temu, kto jeszcze Uprowadzonej... nie widział. Główni bohaterowie to trójkąt tak abstrakcyjny i nieprzewidywalny, że niemożliwym staje się odgadnięcie ich następnego kroku.
Rozwiązania finałowe rodem z Guya Ritchiego, choć pozbawione jego humoru, spotykają się z duszną atmosferą nieuchronności Hitchcocka. Prawda, że obiecujące?
Uprowadzona Alice Creed nie obiecuje. Wciąga nas w swój bieg wydarzeń, sprawia, że chcemy stać się ich częścią i sprawdzić, jak to się skończy. Sprawdźcie - na pewno nie będziecie żałować.
A Gemma Arterton jest zabójczo ponętna nawet w chwili zagrożenia. I bez makijażu. W dresie. To jest dopiero kobieta.
Tytuł: Uprowadzona Alice Creed
Tytuł oryginalny: The Disappearance of Alice Creed
Premiera: 12.09.2009
Scenariusz i reżyseria: J Blakeson
Zdjęcia: Philipp Blaubach
Muzyka: Marc Canham
Obsada: Gemma Arterton, Eddie Marsan, Martin Compston
Film J Blakesona elektryzuje od pierwszych minut. Czujemy, że nasze gardło coraz bardziej się zaciska, gdy dwóch mężczyzn z chirurgiczną precyzją uszczelnia i wygłusza niewielkie mieszkanie. Tlenu zaczyna brakować nie tylko nam, ale i Alice (Gemma Arterton), która okazuje się być przyczynkiem do całego przedsięwzięcia. Rozgrywająca się na kilkudziesięciu metrach kwadratowych historia odkrywa przed nami kolejne zależności pomiędzy trojgiem bohaterów, którzy dopiero mają pokazać do czego są zdolni...
Trudno mówić o fabule, bo zdradzenie choć jednego jej szczegółu zepsułoby zabawę temu, kto jeszcze Uprowadzonej... nie widział. Główni bohaterowie to trójkąt tak abstrakcyjny i nieprzewidywalny, że niemożliwym staje się odgadnięcie ich następnego kroku.
Rozwiązania finałowe rodem z Guya Ritchiego, choć pozbawione jego humoru, spotykają się z duszną atmosferą nieuchronności Hitchcocka. Prawda, że obiecujące?
Uprowadzona Alice Creed nie obiecuje. Wciąga nas w swój bieg wydarzeń, sprawia, że chcemy stać się ich częścią i sprawdzić, jak to się skończy. Sprawdźcie - na pewno nie będziecie żałować.
A Gemma Arterton jest zabójczo ponętna nawet w chwili zagrożenia. I bez makijażu. W dresie. To jest dopiero kobieta.
Tytuł: Uprowadzona Alice Creed
Tytuł oryginalny: The Disappearance of Alice Creed
Premiera: 12.09.2009
Scenariusz i reżyseria: J Blakeson
Zdjęcia: Philipp Blaubach
Muzyka: Marc Canham
Obsada: Gemma Arterton, Eddie Marsan, Martin Compston
Komentarze