Nie wiemy, czy Todd Phillips jest człowiekiem po prostu szalenie zabawnym, czy może na tyle niedojrzałym, że nie potrafi odstawić na bok młodzieżowych używek i ukochanych kumpli - do tańca i do różańca. Wiemy jednak, że kino, które Phillips z dużym sukcesem lansuje - bromance w połączeniu z imprezowym kinem drogi - sugeruje tę drugą ewentualność. Po Kac Vegas nastał czas Zanim odejdą wody.
Wielki hit 2009 roku spod ręki popularnego reżysera był bardzo ciepło przyjęty. Najbardziej wymagający krytycy doceniali podkreślane przez Phillipsa znaczenie męskiej przyjaźni i lojalności, a widzowie chwalili znakomicie skompletowaną obsadę i niewielką, jak na amerykańską popkomedię, ilość obscenicznych gagów. Pójście tym tropem i nakręcenie kolejnej produkcji z cyklu brother romance wydawało się słusznym krokiem.
Phillipsowi sztuka dorównania jego komediowemu opus magnum udała się połowicznie. Co prawda nadal mamy imponującą obsadę - ogniwem łączącym oba tytuły jest Zach Galifianakis, w roli jego antagonisty występuje Robert Downey Jr. - ale ograniczenie liczby głównych bohaterów skutkuje zbyt wczesnym znużeniem widza. Scenarzyści również wydają się być bezsilni wobec zmęczenia materiału - gagi z upływem czasu są coraz bardziej wymuszone, wkradają się żarty z pogranicza dobrego smaku. Film traci przez to impet, a Zanim odejdą wody staje się kolejną produkcją z cyklu Stary, kocham cię.
Oczywiście film ogląda się przyjemnie, bo wszyscy są bogaci, jeszcze młodzi i wpływowi, ale brak odpowiedniego sprzężenia zwrotnego pomiędzy Peterem a Ethanem pozostawia uczucie niedosytu. Choć wody odeszły, niewiele się urodziło.
Tytuł: Zanim odejdą wody
Tytuł oryginalny: Due Date
Premiera: 31.10.2010
Reżyseria: Todd Phillips
Zdjęcia: Lawrence Sher
Muzyka: Christophe Beck
Komentarze