Rzadko kiedy ma się możliwość doświadczenia w filmie zjawiska przenikania się sztuk, tym bardziej, jeżeli mowa o malarstwie i kinie właśnie. Niezwykle popularne są mariaże literatury i X muzy, ale dużo rzadziej kinematografia podejmuje próby zmierzenia się z dziełami malarzy. Obie dziedziny są sztukami wizualnymi, mają podobne inspiracje, a jednak dzieli je przepaść - ideowa i formalna. Nie dziwi więc, że filmową interpretacją wielkiego dzieła Pietera Bruegla starszego Droga krzyżowa zajął się nie tylko filmowiec, ale i malarz właśnie - Lech Majewski.
Wespół z Michaelem Francisem Gibsonem, krytykiem sztuki i prawdziwym człowiekiem renesansu, polski artysta podjął próbę stworzenia historii, jaka mogła być podstawą wielkiego dzieła Bruegla. Młyn i krzyż to zmaterializowana wizja dwóch znakomitych znawców sztuki, a jednocześnie bezprecedensowa próba przeniesienia malarskiej estetyki renesansu z płótna na taśmę filmową. Odtworzenie świata wykreowanego przez niderlandzkiego malarza było nie lada wyzwaniem - zajęło zespołowi Majewskiego 3 lata, a większość tego czasu spędzono przed komputerami, na których w technologi CGI powstawały kolejne kadry ożywionego obrazu. Czas i wysiłek nie poszły na marne - efekt jest piorunujący.
Młyn i krzyż to przede wszystkim mistyczna estetyka świata stworzonego przez Bruegla. Zamglone wzniesienia, trawa tak prawdziwa, że aż pachnąca, krągłe kształty wiejskich kobiet, płodnych i namiętnych. Dzieci są niewinne, a miłość prawdziwa, jednak w tej sielskiej krainie nikt nie może czuć się bezpiecznie. Rzecz dzieje się w 1564 r. w Belgii, gdzie Bruegel maluje swój obraz. Droga krzyżowa jest amalgamatem renesansowej Europy i życia Chrystusa, a dokładniej - jego ostatnich godzin życia. W filmie Majewskiego postacie biblijne wplecione są jednak w codzienne życie mieszkańców wioski - Bruegel, w którego wciela się Rutger Hauer, ubolewa, że najważniejsze wydarzenia w dziejach ludzkości są przez nią samą niezauważone. Męka i ostateczna śmierć Chrystusa w ciszy opłakuje jedynie Maria, podczas gdy wiejski tłum wraca do swoich codziennych czynności. Jedynie czujne oczy artysty i jego mecenasa Jonghelincka (Michael York) są w stanie dostrzec znieczulicę świata.
Wszystko, co dzieje się na ekranie, jest dziełem wyobraźni Majewskiego, popartej analityczną oceną Gibsona. Inscenizacja ostatniej drogi Chrystusa odbywa się w okupowanej przez Hiszpanię Flandrii. Hiszpańscy żołnierze brutalnie atakowali bezbronnych mieszkańców, dokonując na nich okrutnych egzekucji. Wypowiedzi Jonghelincka świadczą o tym, że życie w Antwerpii jest powoli wyniszczane przez bezwzględnego okupanta, podczas gdy kiedyś Flandria była oazą spokoju i wolności. Przez większość czasu kamera towarzyszy zwykłym mieszkańcom, bo to im Bruegel zazwyczaj poświęcał uwagę. Starał się - niczym w pajęczynę, jak mówi w filmie - złapać ducha czasu i emocje towarzyszące prozie życia. Czy mu się udało? Na pewno udało się Majewskiemu.
Przepięknie sfotografowany, dopieszczony komputerowo świat flamandzkiego malarza jest niczym narkotyk - hipnotyzuje i otumania widza, choć niewiele się w nim dzieje. Długie ujęcia, przedstawiające pracę drwali czy wędrownego sprzedawcy, wręcz usypiają. Jednak mimo znikomej ilości dialogów i często odpychającej, naturalistycznej przemocy, nie można oderwać wzroku od tej magicznej krainy. Filozoficzne rozmyślania dwóch głównych postaci zostały ubrane w przepiękną estetykę, czyniąc z Młyna i krzyża dzieło wybitne w kategorii sztuki, choć nie kinematografii.
To właśnie pewnie problem - mimo, że Lech Majewski uszył swój film z cudownej tkaniny, można jego dokonanie rozpatrywać w kategorii dzieła sztuki w ogóle. Gdy bowiem pochylimy się nad nim z szablonem dzieła filmowego, Młyn i krzyż zdecydowanie traci, choćby przez niemal zupełny brak niezbędnej w kinie narracji. Ożywiony obraz w dalszym ciągu ma jednak więcej wspólnego z malarstwem niż filmem.
Tytuł: Młyn i krzyż
Premiera: 18.03.2011
Reżyseria: Lech Majewski
Scenariusz: Lech Majewski, Michael Francis Gibson
Zdjęcia: Lech J. Majewski, Adam Sikora
Muzyka: Lech J. Majewski, Józef Skrzek
Obsada: Rutger Hauer, Michael York, Charlotte Rampling, Dorota Lis, Joanna Litwin
Wespół z Michaelem Francisem Gibsonem, krytykiem sztuki i prawdziwym człowiekiem renesansu, polski artysta podjął próbę stworzenia historii, jaka mogła być podstawą wielkiego dzieła Bruegla. Młyn i krzyż to zmaterializowana wizja dwóch znakomitych znawców sztuki, a jednocześnie bezprecedensowa próba przeniesienia malarskiej estetyki renesansu z płótna na taśmę filmową. Odtworzenie świata wykreowanego przez niderlandzkiego malarza było nie lada wyzwaniem - zajęło zespołowi Majewskiego 3 lata, a większość tego czasu spędzono przed komputerami, na których w technologi CGI powstawały kolejne kadry ożywionego obrazu. Czas i wysiłek nie poszły na marne - efekt jest piorunujący.
Młyn i krzyż to przede wszystkim mistyczna estetyka świata stworzonego przez Bruegla. Zamglone wzniesienia, trawa tak prawdziwa, że aż pachnąca, krągłe kształty wiejskich kobiet, płodnych i namiętnych. Dzieci są niewinne, a miłość prawdziwa, jednak w tej sielskiej krainie nikt nie może czuć się bezpiecznie. Rzecz dzieje się w 1564 r. w Belgii, gdzie Bruegel maluje swój obraz. Droga krzyżowa jest amalgamatem renesansowej Europy i życia Chrystusa, a dokładniej - jego ostatnich godzin życia. W filmie Majewskiego postacie biblijne wplecione są jednak w codzienne życie mieszkańców wioski - Bruegel, w którego wciela się Rutger Hauer, ubolewa, że najważniejsze wydarzenia w dziejach ludzkości są przez nią samą niezauważone. Męka i ostateczna śmierć Chrystusa w ciszy opłakuje jedynie Maria, podczas gdy wiejski tłum wraca do swoich codziennych czynności. Jedynie czujne oczy artysty i jego mecenasa Jonghelincka (Michael York) są w stanie dostrzec znieczulicę świata.
Wszystko, co dzieje się na ekranie, jest dziełem wyobraźni Majewskiego, popartej analityczną oceną Gibsona. Inscenizacja ostatniej drogi Chrystusa odbywa się w okupowanej przez Hiszpanię Flandrii. Hiszpańscy żołnierze brutalnie atakowali bezbronnych mieszkańców, dokonując na nich okrutnych egzekucji. Wypowiedzi Jonghelincka świadczą o tym, że życie w Antwerpii jest powoli wyniszczane przez bezwzględnego okupanta, podczas gdy kiedyś Flandria była oazą spokoju i wolności. Przez większość czasu kamera towarzyszy zwykłym mieszkańcom, bo to im Bruegel zazwyczaj poświęcał uwagę. Starał się - niczym w pajęczynę, jak mówi w filmie - złapać ducha czasu i emocje towarzyszące prozie życia. Czy mu się udało? Na pewno udało się Majewskiemu.
Przepięknie sfotografowany, dopieszczony komputerowo świat flamandzkiego malarza jest niczym narkotyk - hipnotyzuje i otumania widza, choć niewiele się w nim dzieje. Długie ujęcia, przedstawiające pracę drwali czy wędrownego sprzedawcy, wręcz usypiają. Jednak mimo znikomej ilości dialogów i często odpychającej, naturalistycznej przemocy, nie można oderwać wzroku od tej magicznej krainy. Filozoficzne rozmyślania dwóch głównych postaci zostały ubrane w przepiękną estetykę, czyniąc z Młyna i krzyża dzieło wybitne w kategorii sztuki, choć nie kinematografii.
To właśnie pewnie problem - mimo, że Lech Majewski uszył swój film z cudownej tkaniny, można jego dokonanie rozpatrywać w kategorii dzieła sztuki w ogóle. Gdy bowiem pochylimy się nad nim z szablonem dzieła filmowego, Młyn i krzyż zdecydowanie traci, choćby przez niemal zupełny brak niezbędnej w kinie narracji. Ożywiony obraz w dalszym ciągu ma jednak więcej wspólnego z malarstwem niż filmem.
Tytuł: Młyn i krzyż
Premiera: 18.03.2011
Reżyseria: Lech Majewski
Scenariusz: Lech Majewski, Michael Francis Gibson
Zdjęcia: Lech J. Majewski, Adam Sikora
Muzyka: Lech J. Majewski, Józef Skrzek
Obsada: Rutger Hauer, Michael York, Charlotte Rampling, Dorota Lis, Joanna Litwin
Komentarze