The Raid

Uwielbiałem kino akcji przełomu lat 80. i 90. Garściami czerpało z najróżniejszych sztuk walki, a nazwiska takie, jak Seagal czy Van Damme znaczyły wtedy wszystko. Nic dziwnego zatem, że zobaczywszy trailer The Raid oszalałem ze szczęścia. Nie dlatego, że tajska produkcja wydawała się być podobna do mordobić z mego dzieciństwa - sam zwiastun bił je wszystkie na głowę.

Obawiałem się trochę syndromu trailera - mogły w nim zostać zawarte wszystkie najlepsze sekwencje, nie zostawiając widzowi żadnej tajemnicy. Na szczęście już pierwsze sceny rozwiały moje obawy. Gareth Evans zrobił wszystko, by widzowie The Raid ani na chwilę nie mogli złapać oddechu. Wyreżyserowany przez niego obraz to stuminutowy, niesamowicie dynamiczny pokaz nadludzkiej wytrzymałości i niewyobrażalnych zdolności ludzkiego ciała. Jest film Evansa zarazem dowodem niezwykłego okrucieństwa, jakie kryje się w każdym z nas, uzewnętrzniając się w sytuacjach największego zagrożenia.

W jednej z takich właśnie sytuacji znalazł się oddział specjalny indonezyjskiej policji. Nie wiemy, jakie miasto jest miejscem akcji, jednak jest to bez znaczenia - historia ta mogła zdarzyć się wszędzie, gdyż natura ludzka jest taka sama pod każdą szerokością geograficzną. Fabuła jest niezwykle prosta - oto ciężko uzbrojona jednostka policji wdziera się do budynku-twierdzy, zajmowanego przez lokalnego przestępczego bossa. Owo siedlisko zła to paskudny, masywny blok, zamieszkały zarówno przez wszelkiego rodzaju bandytów, jak i zwykłych mieszkańców. Oddziałowi policji udaje się wtargnąć do przestępczego bastionu, ale oficerowie nie biorą pod uwagę tego, że droga powrotna może nie być tak prosta.

Rozpoczyna się prawdziwy rollercoaster, tylko zamiast urokliwego otoczenia lunaparku, na bohaterów czekają pistolety, noże, karabiny, maczety i wszelkiego rodzaju broń. Przeciwnicy mają tylko jeden cel: zgładzić intruzów. Nie ma tu szacunku dla policjantów ani obaw przed konsekwencjami - w skorumpowanym mieście zbrodniarze są ponad prawem. Piorunujące wrażenie robią sceny walki wręcz, które rozgrywane są w obłędnym tempie. Główny bohater Rama (w tej roli mistrz sztuki walki silat, Iko Uwais, odkryty przez Evansa) dokonuje cudów, walcząc o swe życie. Trzyma go przy nim myśl o ciężarnej żonie i chęć powitania potomka na świecie, jakikolwiek by on nie był. Reżyser niespodziewanie wprowadza niewielkie wątki fabularne, które wzbogacają całość, czyniąc z The Raid coś więcej niż bezmyślną jatkę. Nie sposób nie dostrzec w tym zasługi zdjęć Matta Flannery'ego oraz kunsztu Garetha Evansa, który sam zajął się montażem.

W kinie widziałem już wiele, także najbardziej przerażające i odpychające sceny.  Film Walijczyka zrobił jednak na mnie niesamowite wrażenie, redefiniując dynamikę kin akcji i - mam nadzieję - wyznaczając fantastyczne standardy dla tego gatunku na wiele, wiele lat.


Tytuł: The Raid
Tytuł oryginalny: Serbuan maut
Premiera: 8.09.2011
Scenariusz i reżyseria: Gareth Evans
Zdjęcia: Matt Flannery

Komentarze