Tak jak dawniej kino moralnego niepokoju przyglądało się zmaganiom bohaterów z opresyjną rzeczywistością, tak dziś współczesny film polski opowiada właśnie o tym: wewnętrznych lękach, nieumiejętności wyrażania uczuć, trudnościach w funkcjonowaniu w bliskich relacjach. Sławomir Fabicki doskonale wpisuje się w tę tendencję swoją Miłością.
Nominowany w 2002 r. do Oscara za Męską sprawę reżyser kreśli portret współczesnego małżeństwa, które wskutek dramatycznego zdarzenia wchodzi w stan powolnego rozpadu. Relacja częściowo podobna do tej z Placu Zbawiciela ulega dekonstrukcji – jedno pęknięcie w kruchej strukturze związku dwojga ludzi przeradza się w ziejącą pustką przepaść, która wydaje się niemożliwa do pokonania. Małżeństwo Niedzielskich staje jak nigdy wcześniej przed problemem, który od obojga wymagać będzie niezwykłej empatii, współczucia i zaufania. Czyli wszystkich tych rzeczy, których między Marysią i Tomkiem zabraknie.
Fabicki stara się trzymać na dystans, nie oceniając, która z postaw dwojga bohaterów jest właściwa. O wycofanej postawie reżysera świadczą ujęcia zimnych wnętrz, zbliżenia na przedmioty pozornie bez znaczenia (ekspres do kawy, klawiatura komputera), a nade wszystko niespodziewane odjazdy kamery, powodujące zmiany głębi ostrości. Fabicki często korzysta też ze zbliżeń mających jeszcze mocniej wprowadzić widza w duszną od emocji opowieść.
Można odnieść wrażenie, że reżyser stara się powiedzieć za dużo. Początkowo zatajona prawda za szybko wychodzi na jaw, zbyt wiele zaczynamy dowiadywać się o bohaterach – o tym, jak się poznali, o braku akceptacji Marysi ze strony matki Tomka. Tam, gdzie powinna wybrzmieć cisza niedopowiedzenia, słyszymy prozaiczne wyjaśnienia, a obłoki tajemnicy rozwiane zostają przez nadmiar informacji.
Szczęśliwie Fabicki równoważy mnogość słów dosadnością gestów i spojrzeń – duża w tym zasługa Julii Kijowskiej, której wielkie, piękne oczy skrywają jednocześnie ból, smutek i namiętność. Wraz z Marcinem Dorocińskim stworzyła pełną napięcia relację, dla której happy end jest o tyle zasłużony, co nierealny.
Bardzo trudno uznać Miłość za arcydzieło, szczególnie, gdy jeszcze dźwięczą echa braw dla jej imienniczki autorstwa Michaela Hanekego, tak odmiennej tematycznie. Jednak film Fabickiego w istocie może być wielki – bo czy w prawdziwym dziele sztuki nie chodzi o budzenie głębokich emocji?
Tytuł: Miłość
Premiera: 15.03.2013
Reżyseria: Sławomir Fabicki
Scenariusz: Sławomir Fabicki, Marek Pruchniewski
Zdjęcia: Piotr Szczepański
Komentarze