Przyznam się bez bicia - filmy braci Coen są mi dość obce, a z ich dokonań tak naprawdę widziałem tylko Ladykillers i Arizona Junior. Niemniej jednak wiem tyle, ile powinien wiedzieć ktoś, kto filmem się interesuje - panowie Joel i Ethan Coen nakręcili kilka ważnych dla kinematografii obrazów, jak choćby Fargo, Big Lebowski czy Barton Fink.
Skoro nie poznałem zbyt dokładnie ich dotychczasowej twórczości, nie znałem ich stylu (wspomniane Ladykillers i Arizona Junior były wszak diametralnie inne!), a co za tym idzie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Jednak wszystkie zapowiedzi skłoniły mnie do obejrzenia tego filmu, bo nie sposób znaleźć negatywnej opinii na temat tego dzieła.
Rzecz dzieje się przy granicy amerykańsko-meksykańskiej. Pewien myśliwy (strasznie ostatnio lansowany Josh Brolin) trafia na miejsce istnej masakry: w kilku samochodach kilkanaście ciał, a w bagażniku jednego z samochodów - heroina i 2 miliony zielonych. Zabiera oczywiście pieniądze i wyjeżdża, by nie ściągać kłopotów na żonę. W pościg za nim rusza płatny morderca, istny psychol - Anton Chigurh (grany przez rewelacyjnego Javiera Bardema). Tropem dwóch mężczyzn podąża także Tommy Lee Jones, który występuje w roli szeryfa Ed Tom Bella. Mogłoby się wydawać, że rola szeryfa będzie mniej ważna niż rola myśliwego i mordercy, jednak Coenowie postanowili powierzyć mu w filmie pewną misję. I jest to postać dla filmu chyba najważniejsza.
Nie wiem, co mam wam napisać. Byłem pod niesamowitym wrażeniem po obejrzeniu filmu. W ogóle nie ma w nim muzyki, w sensie powszechnie znanego soundtracka. Dźwięk jest bardzo dobrze realizowany, ale podkładu muzycznego dla akcji nie uświadczycie. I już to nadaje temu obrazowi wyjątkowości. Akcja budowana jest powoli, skrupulatnie (podobno słowo w słowo wg powieści Cormaca McCarthy'ego) i to podobało mi się niesamowicie. Tu nie ma wybuchów, litrów krwi i setek naboi - ale przeświadczenie, że ktoś musi w tym filmie umrzeć. Że w tamtej rzeczywistości, w tamtym czasie, happy endów po prostu nie ma. Oglądając ten obraz, widz niemal na sobie odczuwa poczucie nieuchronności, jakby gdzieś wcześniej zapadła decyzja, której nie byliśmy świadomi. Film jest po prostu świetny i na pewno Oscarów zdobędzie sporo (samych nominacji ma osiem). Żadna z tych nagród nie będzie przesadzona.
Warto też zwrócić uwagę na Woody Harrelsona, który wreszcie nie gra płytko i sztucznie - jego krótka rola świetnie dopełnia całą układankę przemyśleń wywołaną przez film.
Ta recenzja nie oddaje nawet w jednej siedemnastej tego, co można o tym dziele napisać. Film zostawia w człowieku ślad na bardzo długo. Nie sposób przejść obok, nie zastanowić się. Ale potrzeba też odrobiny wrażliwości, refleksyjności. Nie można tego filmu obejrzeć w biegu, między obiadem a imprezą. Czekam na DVD - ten film trzeba mieć i oglądać ciągle. Dopiero wtedy w pełni się go zrozumie. Gratuluję Coenom, a przede wszystkim panu McCarthy'emu, inteligencji i wrażliwości. Dziś to rzadkość.
To nie jest kraj dla starych ludzi (No Country for Old Men); premiera: 19.05.07; reżyseria: Joel Coen, Ethan Coen; scenariusz: Joel Coen, Ethan Coen, na podstawie powieści Cormaca McCarthy'ego pod tym samym tytułem; obsada: Josh Brolin, Javier Bardem, Tommy Lee Jones, Woody Harrelson, Kelly MacDonald
Komentarze