Myślałem, że Carriers to horror. Tak bowiem sugerował wątek wirusa o nieznanym pochodzeniu, a także sama zapowiedź filmu. Okazało się, że to nie tyle horror, co dramat, a dokładniej tragedia o ludzkiej bezsilności i woli przetrwania.
Czwórkę głównych bohaterów poznajemy jakby w środku historii, a nawet pod jej koniec. Brian i Danny, dwaj zżyci ze sobą, ale kompletnie różni bracia, razem ze swoimi towarzyszkami Bobby i Kate przemierzają bezdroża Ameryki w nowiutkim Mercedesie. Dopóki na swojej drodze nie spotkają zainfekowanej dziewczynki i jej ojca, nie wiemy nawet, że coś im zagraża.
Wtedy jednak zaczynają się kłopoty i powolny rozpad mikrospołeczeństwa, które próbowali wspólnie stworzyć. Film braci Àlexa i Davida Pastorów próbuje na własny sposób pokazać, jak w sytuacji krytycznej, w momencie największego zagrożenia, dochodzą do głosu pierwotne instynkty człowieka. A wśród tych instynktów jest oczywiście wola przetrwania, która popycha istoty ludzkie do czynów, o które nie podejrzewaliby nawet najczarniejszych zakątków swych dusz.
Film jest zagrany na średnim poziomie, ale świetne zdjęcia i konkretne pomysły scenariuszowe (wroga grupa ocalałych, którzy zamknięci w swych kombinezonach nie okazują ani krzty współczucia) nadrabiają braki aktorskie. Zastanawia mnie fakt, iż Lou Taylor Pucci w filmach, w których go widziałem, zawsze gra znerwicowanego, słabego albo załamanego. Zaiste, smutny musi być z niego człowiek.
Znamienne są tutaj słowa mej narzeczonej, która po ok. 40 minutach filmu stwierdziła: 'Nudny jest ten film. Strasznie mało się w nim dzieje.' I faktycznie, Ci, którzy spodziewają się rozpierduchy, koszmarnych scen i masakry w stylu gore, srodze się rozczarują. Ale nudno nie jest. Są sceny łapiące za gardło i scena poprzedzająca finał, która na pewno spodobałaby się Tarantino. Dlatego warto.
Carriers; premiera: 18.08.09; reżyseria: Àlex Pastor, David Pastor; scenariusz: Àlex Pastor, David Pastor; obsada: Chris Pine, Lou Taylor Pucci, Piper Perabo, Emily VanCamp
Komentarze