Czułem się nieswojo, gdy z ust Michaela Douglasa, Charliego Sheena czy też Shii LaBeoufa padały kwoty z liczbą zer, której nawet nie potrafię sobie wyobrazić. Świat Wall Street to rzeczywistość tak odległa, że oglądanie finansowych zapasów na nowojorskiej giełdzie wydaje się czystym science-fiction. Oliver Stone w swoim dyptyku, którego części dzieli aż 13 lat, zwraca jednak uwagę na efekt motyla, który zachodzi również na rynku finansowym - to, co stanie się na parkietach w Nowym Jorku, będzie miało swoją konsekwencję w najdalszych zakątkach świata.
Tak, zgadza się - to przerażające i przytłaczające zarazem. Gdy ogląda się Michaela Douglasa w roli Gordona Gekko, rekina finansowego zdolnego do największych oszustw, by powiększyć majątek, można tylko bać się dnia, w którym działania podobnych Gekko chciwych oszustów doprowadzą do krachu całego systemu finansowego świata. Rok 2008 przyniósł nam przedsmak tej katastrofy.
Zacznijmy jednak od części pierwszej. To w niej poznajemy Gordona Gekko, będącego na samym szczycie nowojorskiej finansjery. Gekko przeprowadza tylko największe transakcje, opiewające - przypominam, iż film rozgrywa się w roku 1985 - na dziesiątki milionów dolarów. Okazuje się, że gruba ryba bardzo imponuje małej rybce. Mało tego - Stone zaczyna swoją opowieść właśnie ze strony rybki: młodego i obiecującego maklera Buddy'ego Foxa (niezwykle udana rola Charliego Sheena). Żółtodziób okazuje się na tyle wytrwały, że dociera do Gekko i zyskuje jego sympatię. W nagrodę mistrz nauczy Foxa finansowej gry na najwyższym poziomie, przeprowadzając w życiu młodego człowieka nieodwracalne zmiany.
Pierwsza część dylogii Olivera Stone'a miała dwie niezaprzeczalne zalety: surową, napiętą atmosferę i mocny aktorski duet w postaciach Michaela Douglasa i Charliego Sheena, którego udział w filmie był w moim odczuciu wciąż niedoceniany. Douglas, uhonorowany Oscarem za rolę Gekko, wzniósł się aktorsko na wyżyny, to prawda, ale przemiana, jaka dwukrotnie zachodzi w Buddym, nie byłaby tak wiarygodna, gdyby nie wysiłek młodszego z Sheenów. Oglądanie jego występu w Wall Street to naprawdę sama przyjemność.
Przez 13 lat zmieniła się nie tylko rzeczywistość finansowa - zmieniła się również kinematografia. W obu przypadkach - na niekorzyść. Maklerzy wciąż oszukuję, choć ich oszustwa trudniej jest wykryć, a swoimi spekulacjami potrafią doprowadzić nie tylko do upadku jednego z największych banków, ale postawić cały system finansowy USA na skraju przepaści. Oszukuje też Stone - po dawnej chemii pomiędzy aktorami nie ma już śladu, a reżyserska błazenada sprowadza poważny film do poziomu błahej pogadanki. Błędem było zrezygnowanie z aktorskiego duetu na rzecz tercetu egzotycznego Douglas - LaBeouf - Josh Brolin. Relacja dwóch ostatnich to próba skopiowania związku mistrza z uczniem z pierwszej części. Stone musiał jednak poczuć, że to się nie uda, gdyż szybko spłycił i uciął ten wątek. Szkoda, że w ogóle zdecydował się go wprowadzić.
Fabuła też nie rzuca na kolana - oto młody makler Jake Moore (w tej roli LaBeouf) znajduje się w ciężkiej sytuacji po upadku jego firmy, a do łask wraca właśnie Gordon Gekko, który wyszedł niedawno z więzienia. Co więcej, młodzian zaręczył się właśnie z córką Gekko, Winnie (przesadnie dramatyczna Carey Mulligan), więc ich drogi muszą zejść się wcześniej, niż później. Doświadczony gracz pomoże Jake'owi w odegraniu się na tych, którzy zniszczyli jego firmę, a sam postara się odzyskać zaufanie córki. Jednak czy tatuś / przyszły teść naprawdę ma tak jednoznaczne zamiary?
LaBeouf sprawia wrażenie postaci niepotrzebnej, gdyż i tak wszystko zależy w tej historii od Gekko. Douglas z kolei, choć oczywiście nie schodzi poniżej wysokiego poziomu, ogranicza swoją kreację do cytowania złotych myśli, opowiadania historyjek i perorowania na temat ważności czasu i informacji. Dochodzi do tego, że z tego dynamicznego, przeładowanego wielkimi nazwiskami filmu najlepiej zapamiętam dwie krótkie role: Franka Langelli i Eliego Wallacha. Ci panowie wiedzą, jak skromnymi środkami zaznaczyć swoją obecność w filmie.
Na temat Wall Street: Pieniądz nie śpi przeczytałem gdzieś trzy słowa: więcej, mocniej, szybciej. Jeżeli to jest pomysł na kontynuację, to podejście Olivera Stone'a do filmu musiało zmienić się diametralnie przez tych kilkanaście lat. Wolałem, gdy było mniej i wolniej, choć wcale nie słabiej. Widzowie chyba też, bo w USA zyski z biletów nie pokryły nawet budżetu filmu.
Chciwość jest dobra?
Tytuł oryginalny: Wall Street / Wall Street: Money Never Sleeps
Premiera: 11.12.1987 / 14.05.2010
Reżyseria: Oliver Stone
Zdjęcia: Robert Richardson / Rodrigo Prieto
Muzyka: Stewart Copeland / Craig Armstrong
Komentarze