
Odpychające odczucia przywołane we wstępie zdominowały moją ocenę dzieła Felixa Van Groeningena. Jego bohaterowie - klan pijaczyn i rzezimieszków o nazwisku Strobbe - przypominają nieco bohaterów recenzowanego przeze mnie niedawno Królestwa zwierząt. Tamta przestępcza rodzina wykazywała jednak sporą aktywność, planowała i parła do przodu, podczas gdy w Boso... mamy do czynienia ze społecznymi pasożytami i degeneratami, którzy swoje życie przepędza na piciu hektolitrów piwa i przysparzaniu kłopotów swojej nad wyraz cierpliwej matce.
Wszystkiemu przygląda się Gunther, nastoletni syn największego alkoholika w klanie Strobbe. Do szkoły się spóźnia, bo 5 kilometrów przemierza piechotą, do kobiet nie ma szacunku, bo nie miał od kogo się go nauczyć. Pije i pali, a nikt z rodziny nie zwraca na to uwagi, bo przecież robią to wszyscy. Kilkanaście lat później, gdy jego dziewczyna zachodzi w ciążę z niechcianym dzieckiem, Gunther ucieknie od odpowiedzialności, tak jak uciekała cała jego rodzina.
Niczego odkrywczego z filmy Van Groeningena się nie dowiemy. Czym skorupka za młodu..., i tak dalej. Brak wzorców równa się brak moralnego kręgosłupa - jeśli nie będziemy przyzwyczajeni do pewnych odruchów, sami również nie będziemy ich mieli. Gunther nie był przyzwyczajony do człowieczeństwa, więc nigdy nie został człowiekiem.
Tytuł: Boso, ale na rowerze
Tytuł oryginalny: De helaasheid der dingen
Premiera: 16.05.2009
Reżyseria: Felix Van Groeningen
Scenariusz: Felix Van Groeningen, Christophe Dirickx, na podstawie powieści Dimitrija Verhulsta pod tym samym tytułem
Zdjęcia: Ruben Impens
Muzyka: Jef Neve
Obsada: Kenneth Vanbaeden, Valentijn Dhaenens, Koen De Graeve, Wouter Hendrickx, Johan Heldenbergh, Bert Haelvoet
Komentarze