Danny Boyle to reżyser tyleż utalentowany, co chimeryczny, potrafiący dzieła znakomite i powszechnie doceniane przeplatać zupełnie nieudanymi eksperymentami - po kultowym Trainspotting zaliczył wpadkę z Niebianską plażą, zaś po ożywczym dla gatunku horrorze 28 dni pózniej nastąpiły dwa mniej udane filmy: Milionerzy i W stronę słońca. Jego ostatnie dzieło miało dwóch bardzo mocnych, oscarowych poprzedników, dlatego poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko. Dla Transu możliwe były jedynie dwa rozwiązania: pełen sukces lub całkowita porażka. Zaraz po seansie wiedziałem, że ostatni film Boyle'a znalazł trzecią, kompromisową ścieżkę.
Na papierze bowiem ta historia wygląda wspaniale - członek grupy, która skradła bezcenne dzieło Francisco Goyi, wskutek uderzenia traci pamięć, przez co miejsce ukrycia obrazu spowite jest tajemnicą. Reszta gangu wynajmuje specjalistkę od hipnozy, by wydobyć z kolegi informację o lokalizacji wartościowego łupu. W rolach głównych James McAvoy, Vincent Cassel i Rosario Dawson, a więc trójka niezwykle utalentowanych, intrygujących aktorów, którzy tej historii mogli nadać niezbędny charakter. Gdyby wszystko się udało, Trans byłby filmem doskonałym, świeżym i trzymającym w napięciu, jednak okazuje się zaledwie dziełem zadowalającym, zagranym poprawnie, lecz bez animuszu, zaś narracyjnie korzystającym z dokonań wielu poprzedników, jak choćby Zakochany bez pamięci czy Incepcja.
Trudno napisać o najnowszym dziele Boyle'a coś więcej - charakteryzuje je najwyższa staranność realizacyjna, duża dynamika i świetne wyczucie rytmu. W Transie nie ma przestojów i mielizn - intrygę zbudowano solidnie, ale też próżno szukać tu nowatorstwa. Plątanina wątków fabularnych zmierza tu zdecydowanie w stronę wspomnianego filmu Gondry'ego, choć Boyle nie jest takim innowatorem, jak jego francuski kolega po fachu. Trans wymyka się standardowym definicjom narracji, jednocześnie wpadając w pułapkę quasi-naukowego bełkotu - oscylując pomiędzy rzeczywistością a halucynacją Boyle rzuca widza w wir niesprecyzowanych tropów, których sam reżyser wydaje się nie rozumieć.
Całość znajduje swój punkt kulminacyjny w naiwnie romantycznej, oderwanej od całości puencie, będącej ostatecznym dowodem pośledniej jakości Transu. Boyle wciąż wierny jest swej wizji kina, nastawionej na intensywnie audiowizualny przekaz, dla którego treść jest zaledwie elementem akompaniującym. Tak jest i tutaj - wśród aktorskich szarż i świetnie zmontowanych, nasyconych barwami ujęć Anthony Dod Mantle'a intryga staje się jedynie pierwiastkiem drugoplanowym, który lokuje dzieło Boyle'a w gronie filmów co najwyżej poprawnych.
Tytuł: Trans
Tytuł oryginalny: Trance
Premiera: 27.03.2013
Reżyseria: Danny Boyle
Scenariusz: Joe Ahearne, John Hodge
Zdjęcia: Anthony Dod Mantle
Muzyka: Rick Smith
Komentarze