127 godzin

Kino amerykańskie lubi bohaterów, a jego miłośnicy uwielbiają patrzeć na nieustraszonych, mężnych twardzieli, którzy kolejne przeszkody mijają niczym tyczki w narciarskim slalomie. Historie te robią jeszcze większe wrażenie, gdy oparte są na prawdziwych losach zwykłych ludzi. Aron Ralston jest właśnie takim zwykłym człowiekiem. Jego bohaterstwo wyniknęło z błędu, który on sam popełnił. I o tym właśnie opowiada 127 godzin.

Wyobraźcie sobie, że postanawiacie najbliższy weekend spędzić z dala od cywilizacji. Nie macie ze sobą telefonu ani komputera, nie wspominając o nawigacji GPS. Wyruszacie w nieznane, górzyste tereny zaopatrzeni jedynie w rower, plecak z prowiantem, przewodnik i odtwarzacz mp3. Dla żądnego wrażeń i kontaktu z naturą podróżnika to wyprawa marzeń. Popełniacie jednak zasadniczy błąd - nie informujecie nikogo o celu podróży. Podczas wędrówki dochodzi do tragedii - wpadacie w skalną szczelinę, ogromny głaz przygniata prawe ramię. Nie możecie się ruszyć, powoli tracicie czucie w ręce. Co robicie?

Aron (lepszy z każdą rolą James Franco) próbuje zachować trzeźwość umysłu. Ma kamerę, którą rejestruje kolejne upływające godziny. Wie, jak utrzymywać przytomność, stara się uwolnić zmiażdżoną rękę. Czas nie zna jednak litości. Pojawiają się halucynacje, organizm zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Arona uratować może tylko jedno. Czy będzie w stanie znieść tak wielki wysiłek i ból?

Myślę, że na każdym ta historia zrobi wrażenie. Pomimo drastycznych momentami ujęć film jest zdecydowanie hollywoodzki. Reżyserski kunszt Danny'ego Boyle'a objawia się tym razem w kolorach nasyconych niczym w wideoklipie i częstych zbliżeniach. Twórcy wyraźnie chcieli, byśmy wczuli się w tę sytuację i wyobrazili sobie, jak poradzilibyśmy sobie z taką tragedią. Zgodnie z zamysłem reżysera Ralston stopniowo zyskuje podziw w oczach widza, który zapomina o początkowo bezmyślnym działaniu młodego mężczyzny.

Boyle na pewno wiele razy obejrzał herzogowską Operację świt, gdyż w podobny sposób portretuje postępujące wycieńczenie i złowrogie fantasmagorie protagonisty. Prawdziwym jego osiągnięciem jest jednak stworzenie napięcia, towarzyszącego widzowi przez cały seans, pomimo znanego ogólnie zakończenia tej historii.



Tytuł: 127 godzin
Tytuł oryginalny: 127 hours
Premiera: 04.09.2010
Reżyseria: Danny Boyle
Scenariusz: Danny Boyle, Simon Beaufoy, na podstawie książki Between a Rock and a Hard Place Arona Ralstona
Muzyka: A. R. Rahman

Komentarze