W kinowym fotelu: Jurassic World

Zacznę nietypowo, bo od podsumowania: Jurassic World naprawdę jest bigger, scarier and cooler niż spielbergowski protoplasta dinozaurzej sagi. Do tej litanii przymiotników dodałbym jeszcze louder, bowiem prehistoryczne gady w filmie Colina Trevorrowa ryczą oszałamiająco głośno. W 1993 r. wystarczyło dinozaury odkrywać, by oszołomić widownię, ale 22 lata później ta taktyka nie jest już skuteczna. Bohaterowie Jurassic World odwołują się genetyki, która - miast być receptą na milionowe zyski - staje się przyczyną ich klęski.

Bo o ile Johnowi Hammondowi w Parku Jurajskim przyświecały idee poznawcze, o tyle stuningowana wersja jego pomysłu obliczona jest już wyłącznie na maksymalizację profitów. Wkraczamy w tę historię w momencie, gdy zainteresowanie opanowaną przez dinozaury wyspą zaczyna spadać, a zarządzająca rozrywkowym przybytkiem Claire (Bryce Dallas Howard) przygotowuje się do wydarzenia mającego tę tendencję odwrócić. Zanim jednak przedstawi odwiedzającym przerażającą gatunkową hybrydę, prosi o ocenę zabezpieczeń swego niedoszłego kochanka i pracownika parku, Owena Grady'ego (Chris Pratt). Podczas wstępnego rekonesansu dochodzi jednak do tragedii, a bohaterowie szybko uświadamiają sobie, że ich przeciwnikiem jest szalenie inteligentnym i zabójczym stworzeniem.

Kalka goni kalkę: parę głównych bohaterów łączy oczywiście uczucie; on jest trochę nieokrzesanym twardzielem (były marines, a jakże!), ona jest zimną korposuką, która jednak szybko odnajduje się w nowych, ekstremalnych przecież warunkach. Zapomina o raportach finansowych i rzuca się na ratunek dwóm bratankom, odnajdując w sobie instynkt macierzyński, który od dawna próbowała stłumić. Trevorrow nawet nie próbuje ukrywać, że wcale nie starał się odświeżyć formuły jurajskiej serii. Wprost przeciwnie - niejednokrotnie puszcza do widzów oko, zaś dialog pomiędzy drem Wu (BD Wong) a sponsorem instytucji Simonem Masranim (Irrfan Khan), w którym pada wspomniana we wstępie wyliczanka przymiotników, to przecież tak naprawdę rozmowa na temat filmu. Formuły kina akcji i katastroficznego zostały tu zaaplikowane z całym dobrodziejstwem inwentarza, dlatego pomiędzy zachwytami nad dynamiką i rozmachem formy może pojawić się irytacja płytkością dialogów i topornością fabuły.

Mnóstwo tu także zbędnych wątków i bohaterów, których obecność pozostaje nieuzasadniona (postacie, w które wcielają się Omar Sy czy Katie McGrath). Film Trevorrowa bardzo dobrze radzi sobie natomiast z dialogiem ze swym pierwowzorem - w Jurassic World często pojawiają się formalne i tekstualne odniesienia do dzieła Spielberga. Park dinozaurów znowu mieści się na Isla Nublar, w zbiorze postaci ponownie znajdziemy sabotażystę (Wayne'a Knighta zastąpił Vincent D'Onofrio), znajdzie się nawet powiązanie w obsadzie (BD Wong w roli Henry'ego Wu). Twórcy zdawali sobie sprawę, że nie mogą zupełnie odciąć się od swego kasowego wzorca, dlatego postanowili wdać się z nim w umiejętną i nienachalną polemikę.

Jurassic World miało wszystko, by stać się wielkim hitem w światowym box office, ale chyba nikt nie spodziewał się tego, czego właśnie jesteśmy świadkami. Po zaledwie sześciu dniach wyświetlania w światowych kinach film Trevorrowa zarobił już ponad pół miliarda dolarów, bijąc amerykański rekord otwarcia wszech czasów, który dotąd należał do przepotężnych (komiksowo i ekranowo) Avengers. Co będzie dalej? Na pewno ścisła czołówka najbardziej kasowych filmów w historii, a to pewnie dopiero początek tego, co odświeżona saga o dinozaurach ma w zanadrzu...



Tytuł: Jurassic World
Premiera: 29.05.2015
Reżyseria: Colin Trevorrow
Zdjęcia: John Schwartzman

Komentarze