Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć

Granica pomiędzy świadomym pastiszem a niezamierzonym kiczem często bywa trudno dostrzegalna, a zdarzało się ją przekroczyć nawet największym reżyserskim legendom. Nic dziwnego zatem, że Patryk Vega, twórca, który popełnił takie dzieło jak Ciacho, niespecjalnie odnalazł się w konwencji zabawnej karykatury kina przygodowego.

Hans Kloss w jego wykonaniu to połączenie Jamesa Bonda, Simona Templara i Ethana Hunta, a mimo to wpada w nie lada tarapaty. Gdy odkrywa, że salwujący się ucieczką z Koenigsbergu naziści zamierzają ukraść Bursztynową Komnatę, jeden z największych skarbów świata, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i udaremnić ten plan. Daje się jednak zdemaskować Hermanowi Brunnerowi i spółce i tylko wtargnięcie wojsk radzieckich ratuje go przed śmiercią z rąk oficerów radzieckich. Te wydarzenia pojawiają się jednak jedynie jako retrospekcje, bowiem główną oś fabularną stanowi intryga bardziej współczesna, z roku 1975.

Oto po trzydziestu latach od wydarzeń z Koenigsbergu dochodzi do spotkania Brunnera (w którego ponownie wcielił się  Emil Karewicz) i prawdziwego Hansa Klossa (Stanisław Mikulski w formie). Pierwszy z jegomościów bierze jednak drugiego za polskiego szpiega, który przez lata oszukiwał go, podszywając się pod niemieckiego oficera. Gdy orientuje się, że ma do czynienia z właściwym Klossem, postanawia wykorzystać go do kontaktu z osadzonymi w Polsce niemieckimi oficerami. Cel jest jeden - odnaleźć ukrytą przez nazistów Bursztynową Komnatę. Sprawa komplikuje się, gdy komunistyczne władze PRL odnajdują Stanisława Kolickiego, który tak doskonale wcielał się w Klossa...

Trzeba przyznać - twórcy postarali się o ciekawą intrygę i nawet dość zgrabnie, pomimo wysokiego stopnia jej skomplikowania, przedstawili ją widzom. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, a emerytowany sobowtór Klossa lawiruje pomiędzy uczestnikami tej zagmatwanej gry z gracją wyżej wymienionych brytyjskich szpiegów. Z rozmachem podobnym do amerykańskich produkcji zmieniają się także plenery: z Madrytu udajemy się do Koenigsbergu, stamtąd do Warszawy, by przez NRD dotrzeć do Kazania. A wszystko to w rzeczywistości nazistowskiej lub komunistycznej, gdyż optyka zmienia się wielokrotnie - raz po raz przenoszeni jesteśmy w czasie do roku zakończenia II wojny światowej, ale szczęśliwie podróże te są zazwyczaj uzasadnione i odpowiednio wprowadzone.

Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć gatunkowo stoi na pograniczu przygodowego kina akcji i parodii kina wojennego. Serial, na kanwie którego powstała ta produkcja, nakręcony w czasach głębokiego komunizmu, nie miał jednak w sobie aż takiego dystansu, stąd pastiszowość filmu Vegi może zastanawiać. O ile Adam Woronowicz, wcielający się w jednego z niemieckich oficerów, jest niezrównany jako przerysowana postać żołnierskiego konformisty, o tyle młody Kloss-superbohater w wykonaniu Tomasza Kota jest pretensjonalny i odpychający. Twórcy w jednej ze scen dali mu do dyspozycji działo maszynowe i kazali wystrzelać prawie całą niemiecką bazę. Widowiskowe? Jak najbardziej. Spójne z kompozycją filmu? Ani trochę. Nie byłbym szczególnie zdziwiony, gdyby wyszło na jaw, że to sam aktor chciał poczuć się jak John Rambo i sprawić, by Stawka... dorównała przygodom legendarnego bohatera kina akcji pod względem liczby trupów.

Od serii filmów z Sylvestrem Stallone odróżnia naszą rodzimą produkcję, niestety, jakość efektów specjalnych. Widowiskowe wybuchy mogły prezentować się dobrze na komputerach z ugryzionym jabłkiem na obudowie, ale na większym ekranie wyglądają po prostu mizernie. Konwencja obrazu Vegi przypomniała mi niedawne Iron Sky, choć i tam - pomimo budżetu znacznie mniejszego niż hollywoodzkie - techniczne fajerwerki robiły dużo lepsze wrażenie. Choć dynamice Stawki większej niż śmierć wiele zarzucić nie można, wizualne niedociągnięcia podczas eksplozji i scen batalistycznych nie pozwalają na określenie jej mianem filmowego widowiska.

Co ciekawe, znacznie bardziej wartościową częścią nowych przygód Klossa okazują się wydarzenia bardziej współczesne. Wyłączając irytującego Daniela Olbrychskiego, możemy podziwiać kapitalną grę plejady aktorów, z których nie każdy znany jest z komediowych umiejętności. Mikulski, Karewicz, Chabior,  wspomniany Woronowicz - wszystkich ogląda się znakomicie i łatwo można sobie wyobrazić, że oni sami doskonale bawili się podczas prac nad filmem. Szkoda, że poprzez słabe ogniwa w obsadzie i nie w pełni wykorzystany sztafaż kina przygodowego Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć pozostaje produkcją pospolitą, która większy rozgłos zyskuje nawiązaniem do klasycznego serialu niż faktyczną artystyczną wartością.



Tytuł: Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć
Premiera: 16.03.2012
Reżyseria: Patryk Vega

Komentarze